Pages

12 July 2006

first steps in the morning

when i get up... first i have to crawl from under the mosquito net. it's blue:) the mosquitos are not that annoying. much less than in mazury, trust me...
then to the right - the bathroom. concrete walls and a lot of light thanks to a hole in the roof. shower is a bucket and a bowl. i have to bring the water from a well in the courtyard.
then to the left - the office of the entreprise. two computers and a fridge. apart from selling fish and aquarias the entreprise does some other little business too. as it's close to the uni, people come to the office to have some things typed and printed. in the fridge we keep water and ice in small plastic bags on sell. very few people here can afford a fridge. apart from cold water and ice you can get a bit of bissap (sort of ice tea made of hibiscuss flower) prepared by nathalie - little, beautiful woman working here as a secretary.
a few more steps and i'm in the courtyard. red soil and red, fleshy leaves of some tree that i don' know. to the left there are some bowls and buckets with fish and water plants and the entrence to the house of Martial (the boss:)), Norliette and little Peace (absolutely delightfull little girl, a month old, notice the name!). to the right doors of Prosper, Rodriguez, Marcel and some other people that i can't recall now. 2 toilets for us all. a tap with potable water. a well. a blue old pick-up - the new joy and pride of the entreprise. and a blue (you see why i like this place so much!) gate. always open

9 comments:

Anonymous said...

Fajnie Kasiu, że tak często piszesz. Mam nadzieję, że to się nie zmieni. Benin brzmi bajkowo. Ściskam i trzymam kciuki.

Pudzi said...

Kasiolek ja tez jestem z toba, i przede wszystkim skacze pod niebo ze cie puscili przez granice. Bo poza tym nie watpie ze bedzie niesamowicie. Mokre cmok cmok Filadelfijskim deszczem

Anonymous said...

elo Kasia! dzięks za info o tym blogu, czytam i będę czytała go regularnie, bom ciekawa co u Ciebie, a poza tym Afryka coraz bardziej mnie ciekawi i chyba sama wybiorę się na taki wolontariat w przyszłym roku =) baaaaardzo pozdrawiam!

Anonymous said...

ja tez sie ciesze, ze tak czesto klikasz :) i ze juz na miejscu, i ze bez problemow i ciekawa coraz bardziej
buziakow sto

Anonymous said...

łał benin musi być wspaniały! gratuluje odważnej decyzji i zazdroszczę bajkowej przygody. twoje niusy czytam z przyjemnością.
papatki. buźki:)
p.s. troszkę o mnie...Zdałam maturę!

Anonymous said...

Kszy, Benin brzmi mega fajnie:) Trzymam kciuki. I wszedzie te niebieskości...:):):)

Anonymous said...

Jednak udało się bezwizowo:) Bardzo sie ciesze, pozdrow rybki.

Anonymous said...

hm...to bylam ja.kasia ch.:)

Anonymous said...

Woooooooow! Kasiolku, tyle rzeczy podobnych do Indii. Czytam to co piszesz i wszystko rozumiem, tak jakbym to widziala. Super. A z wiadra, polewajac sie kubelkiem, to tez cwiczylam i nawet potem sie chce tak bardziej myc niz pod kiepskim prysznicem. Jestes wielka. Buzi.