Pages

11 January 2007

nareszcie

nareszcie mam chwilkę na sprawozdanie z meksyku. duuużo by pisać...

w skrócie: autostopowanie (i z rzadka autobusowanie) z san diego do cabo san lucas i spowrotem. czyli przez cały półwysep baja california (zachodnie wybrzeże... szukaj czerwonych kółeczek :))


najpiękniejsze:
* deszcz na pustyni i fioletowe i żółte kwiatki, które się po nim pojawiły
* kaktusy kaktusy kaktusy
* spotkania z autostopodawcami - wszyscy przemili, ciekawi, gotowi zawieźć nas gdzie tylko chcemy i jeszcze obdarować (i najchętniej pewnie adoptować)
* wieloryb. żywy i prawdziwy. a po drodze do niego delfiny, foki i prześmieszne pelikany
* dolina palm na pustyni, czyli san ignacio
* panie żarujące podczas pracy w tortilleriach
* chmara dzieci na nowych rowerkach pierwszego dnia świąt w tijuanie
* skaliste wyspy na morzu corteza (california gulf) i wiatr
* no i pyziołek mój naukochańszy oczywiście!

dużo pięknych zdjęć na www.picasaweb.google.com/kasiou

teraz spowrotem w phila, warsztat dla młodych ludzi dobry (choć nie fantastyczny) i wreszcie znowu z moimi młodymi tutaj, za którymi tęskniłam serio!

No comments: