Pages

22 February 2007

madigan

zdjęcia wrzuciłam od nowa. mam nadzieję, żę teraz działają. dzięki za komentarz!

wczoraj znowu red bear, czyli nasi dwaj super chłopcy. sanki na resztkach śniegu w parku, wyprawa do co-opu z super jedzeniem i film o egipcie w imaxie (ale omar shariff nisko upadł... ech, szkoda). ale przy okazji znowu bieganie po franklin institute i okazja, żeby tym razem zapamiętać jedno nazwisko w dziale 'zabawy ze światłem'...


martha madigan. tu jedno jej zdjęcie na zachęte. więcej na jej stronie

21 February 2007

zimowidoki

i ali walczy z zimą. za nią główna ulica tej czesci philadelphii. przez kilka dni nikt jej nie odsniezal, bo mysleli, ze snieg stopnieje sam. muły.

chiński nowy rok. rok swini się zaczyna. dobry czas na dzieci i zarabianie pieniędzy. w chinatown wielki smok i sznury petard odstraszaly pecha od sklepow i domow.

dominik!!! w philadelphii na chwil parę, prosto z waszyngtonu, gdzie pracuje pod/z wielkim cisnieniem:) było super, dziękuję dominiku!!!

malowanie muralu w szkole. są drzewka i trawa i piękne niebo. brakuje tylko ptaków, kwiatków i zwierzątek, które będą narysowane przez dzieci.

a teraz śnieg topnieje, chuck wrócił z holandii i zbieram się powoli do berlina.

16 February 2007

snow day

normalnie szok. trochę śniegu i philly jest całkiem sparaliżowane. pługi śnieżne nie ruszyły, bo władze miasta doszły do wniosku, że sól na ulicach wystarczy. no więc - nie wystarczy. nawet główne ulica zasypane śniegiem, teraz błotem i wszystko zamarza. ludzie odwołują spotkania, zamykają sklepy i tylko dzielni rodzice docierają na czas.

tak więc środa była 'snow day' - termin, który wszyscy rozumieją i znaczy, że siedzisz w domu, grzejesz się, grasz w scrabble i oglądasz filmy. tylko malutki wypad do white dog cafe obfotografować wystawę prac timowego chino z nicaragui.

w czwartek tradycyjnie filmy u ewy i michała. i foto michała z oglądania amorres perros


a no i jeszcze w czwartki tu działa print collective w piwnicy u zapalonego drukarza, co produkuje west philly toolkit (kalendarz, co go tu mają wszyscy). można wpadać i drukować, co isę tylko chce!

14 February 2007

happy valentine!!

wszystkiego walentego!!!!

skoro już amerykańsko ma być

bo tu walentynki to naprawdę big deal. dziś cała strona gazety w walentynkowych buziakach, serduchach i pozdrowieniach.

więc ja też

BUZIAK


SERDUCHO


I POZDROWIENIE
(z widokiem zza okna, bo do nas właśnie doszła zima)

08 February 2007

normalnie szok!!

po pierwsze szok, bo zima. polecieliśmy z chuckiem do ann arbour (koło detroit, michigan) na weekend na warsztat rodzinny. warsztat bardzo udany, dom piękny, zaprojektoany przez rc-owca specjalnie na warszaty RC.

-15st, zamarznięta rzeka z trzaskającym lodem (aż strach), ślizganie dzieci na wielkich bryłach lodu, zachuchane koniki, odwołany lot, zgubiony bagaż, innymi słowy PIĘKNA ZIMA!!

detroit dużo nie widziałam, ale już z samolotu widać idealnie kratkowane ulice i nic dziwnego, bo tam króluje przemysł samochodowy i potrzebne były wielkie osiedla dla robotników. wszystko dobrze zaplanowane. a kilka mil dalej flint znane nam skądinąd od michaela moora.

plany mi się mieszały i mieszały, ale wygląda na to, że wpadam na nasz kontynent na parę dni 26.02-4.03 do berlina, po czym wracam do phila i do polski na dobre lecę 26.03. hurra!!!! to już niedługo!!!

02 February 2007

d.c. patrz


więcej na www.picasaweb.google.com/kasiou