Pages

26 March 2007

THIS IS THE END

kochani, WRACAM!!!

po najsłodszych paru dniach w phila
...warsztacie z moimi najsłodszymi 0-6 lat
...wizycie w last word bookstore, gdzie mieszka mój ulubiony kot
...ostatniej kawie (i za darmo, bo miły chłopak) w greenlinie na locust street
...ostatnich rozmowach z przypadkowo spotkanymi znajomymi na ulicy
...ostatnim tofu hoaggie u fu-wah (też za darmo, bo to goodbye gift:))
...ostatnim spacerze w clark parku
...ostatniej kolacji z domownikami i wspominaniem dobrych chwil
...ostatnim malowaniu i gadaniu i oglądaniu filmów, które kręciliśmy z dziećmi
i innych ostatnich rzeczach...

wsiadam za parę godzin do samolotu i mknę (jak) na skrzydłach do polski!!!
przylatuję we wtorek o 16.45 lotem BA z londynu!!!

ech, dobrze było, ale pora ruszać dalej! stay tuned!

bo to kasioua przygód niekoniec!

22 March 2007

ODLICZANIE

już mniej niż tydzień do wyjazdu, a tu napływ niezwykły przyjemności:

..w sobotę patty wipfler i jej www.handinhandparenting.org i dłuugie rozmowy z magdaleną
..w niedzielę ewa i spotkanie afrykańskiej międzynarodowej partii socjalistycznej UHURU! (na które zostałam zwabiona podstępnie pod przykrywką spotkania na temat wykorzystywania zasobów naturalnych gwinei...)
..w poniedziałek napawanie się urokiem center city, wieżowcami i polowanie na buttony w aktywistycznych miejscach (he he.. zobaczycie, jak przyjadę...), najsłodsze moje ukochane sześciolatki i spotkanie o somalii w anarchistycznym a-space (tym razem nuuda.)
..wtorek najfajnieszy bo z ali (ta ali, co na początku :) wróciła na chwilę!!!), eun hye i chuckiem, polowanie w thrift storze i ostatnia klasa rc z ulubionymi moimi. wieczorem pycha brownies
..środa. ostatni red bear i szalone walki na miecze, kręcenie filmu, granie w bilard na krzywym stole, ostatnie spotkanie z super emily i ostatni jazz dance z naj michaelem (he he będziemy w kontakcie:))

miło miło miło. ale ODLICZANIE TRWA! jeszcze 5 DNI

17 March 2007

się miesza

miesza się pogoda. w środę 20st., wyścigi rowerowe i opluwanie się wodą z moimi dwoma dziesięciolatkami. w piątek już ice storm (nie grad, nie śnieg tylko małe ostre kawałeczki lodu z nieba). i znowu west philly sparaliżowana. ulice całe zaśnieżone/zalodzone i perspektywy na odśnieżanie brak.

mieszają się ludzie też. ostatnio w szkole goście: koreanka, japonka i brytyjka z japonii. na wieczorze salsy z okazji dnia św. patryka (sic!) tańcowanie z haitańczykiem, starszym filipińczykiem, amerykaninem chińskiego pochodzenia uczącym hip-hopu, afroamerykaninem, finansistą z mołdawii, wasp dziewczyną. wasp zdecydowanie w mniejszości. tego mi będzie brakowało

12 March 2007

tak tylko napiszę, bo o tym głównie myślę ostatnio...
WRACAM JUŻ ZA DWA TYGODNIE!!!!

na dobre!!! (no prawie... ale wypady będą max dwutygodniowe!)
aaaale się jeszcze długo wydaje, a mnie już sssssssie....

i pędzę. oooo tak!
(dla niewtajemniczonych, to jest garfield narysowany w dniu moich narodzin!!)


a tymczasem WIOSNA NA CAŁEGO dziś

taki kraj

ostatnich kilka dni pod znakiem myślenia, dla odmiany :)

najpierw wyprawa z ewą do north philly z okazji dnia kobiet na obchody v-day. świetne. ciekawe. i w ogóle. ale najciekawsza była droga tam, którą pokazał nam zagadnięty w sklepie latynos. powiedział, że nas zaprowadzi (do miejsca, którego nie mogłyśmy znaleźć). okolica jest spokojna, ale jest jeden blok, gdzie odchodzi handel narkotykami. i nie żeby nam coś groziło. tylko kręci się tam dużo policji i jeśli zobaczą białe dziewczyny wieczorem tamże, ich wniosek będzie jasny. ale jego znają. wiedzą, że nie dotyka narkotyków, więc dla naszego bezpieczeństwa, dla ochrony przed policją, nie przed bandytami, odprowadzi nas na miejsce. ciekawe. naprawdę ciekawe.

w weekend warsztat w pendle hill, kwakierskim ośrodku treningowym, pt 'white people working to end racism' prowadzony przez chucka, pamelę i ingrid. bardzo bardzo mocny. bardzo bardzo ciekawy. ale chyba jeszcze ciekawsze doświadczenie kwakierskie. ech, zbyt dużo, żeby pisać. ale zachęcam do zgłębiania. i żeby było jasne - ja kwakrem nie będę. za mało mam cierpliwości.

07 March 2007

za długo

za długo by było wszystko opisywać... więc w megaskrócie:

niedziela u Mike'a w NYC. nareszcie polubiłam nowy jork choć trochę. udało mi sie znaleźć jakieś coopy i plant works i przyjemne małe galerie. chyba nie jest tak źle. z mike'iem super. wieczorem do kina, tylke fim straszny... 'pat's labiryth' o wojnie domowej w hiszpanii..

potem do BERLINA...
... i dwa wróble nie wiadomo skąd i dlaczego w poczekalni na lotnisku JFK
... i dłuuugi lot. za to linie delta fajne, bo większość jedzeniowych przyborów mają wielokrotnego użytku, albo przynajmniej recyclinogowalne:)
... i totalny brak kawiarni z wireless w berlinie. normalnie szok
... i krótka, ale nieprosta droga do werftphful (możliwe, że przestawiłam kilka h, f albo p...) przez dworzec w werneuchen (możliwe, że przestawiłam kilka r, ch albo n...), gdzie mają kilka peronów: 1,2,3,15,16,21,22,23 bodajże. CZY KTOŚ WIE DLACZEGO TAK?

... i samo seminarium. dla niewtajemniczonych: team seminar dla tutorów asa, GLEN i glen-geco, co jednym z nich będę
... tu muszę skrócić jeszcze bardziej: sami młodzi, zaangażowani ludzie. dużo o development i innych ważnych sprawach. super intensywnie i dużo bębnienia. wszędzie słychać angielski, niemiecki, francuski albo polski (+ hiszpański, rosyjski i inne)
... moja droga glen-geco seminar group, czyli wszystko po francusku dla francuskojęzycznej afryki



a tu: cecile, hannah, maggi i kasiou wam znany z morvanem, współ-tutorem na grupę maroko-senegal. to nie cała grupa, ale więcej foto wkrótce. mam nadzieję

... niedziela u hannah w berlinie i w jej nowym pięknym mieszkaniu na kreuzbergu z wcale nie nowym, ale i tak fajnym chłopakiem-frisbee graczem. noc tamże.
... chyba jestem numerem jeden na liście zagrożeń dla usa, bo dogłębnie przepytana na lotnisku w berlinie, ze specjalnie osłuchanym laptopem, przepytana przez immigration officera i kontrolę na lotnisku w nowym jorku (z nieodmiennie czerwoną teczką w ręku), wreszcie wróciłam do phila. środkami transportu takimi (licząc od mieszkania hannah w pon rano): U-bahn, autobus, samolot, airtrain, subway, nogi, chinatown bus, trolley, nogi. w sumie ponad 18 godzin i jet leg.

i teraz znowu w phila. ale to kwestia chwili!!! wszem i wobec ogłaszam, że wracam 26 marca!!!